“Cyferki muszą się zgadzać i nie ma się co krygować przed sięganiem wysoko” – wywiad z Joanną Glogazą, Style Digger

[ 5- 8 min czytania]
Szerokiemu gronu dziewczyn i kobiet znana jest przede wszystkim z poczytnego bloga Style Digger, na którym pisze o slow fashion i celebracji codzienności. Razem z mamą tworzy również Lunaby – firmę szyjącą piękną i wygodną bieliznę nocną, piżamy i koszulki nocne z dobrych materiałów. „Edukatorka odzieżowa”, autorka dwóch bestsellerów! Niezwykle pracowita, odważnie i konsekwentnie realizująca swoje marzenia. Joanna Glogaza, o której mowa, ma wiele twarzy. Dziś odkrywamy tę przedsiębiorczą.
Czy w dzieciństwie coś Cię wyróżniało?
Byłam odważna i zadawałam mnóstwo pytań. Pamiętam, że kiedy miałam siedem lat, i jeździłam już całkiem nieźle na nartach, zgubiłam się moim rodzicom na lodowcu w Niemczech i zjechałam inną kolejką, kilka kilometrów od naszego samochodu. Po kilku godzinach moi rodzice w totalnej panice, widząc mnie już oczami duszy w jakieś szczelinie, zawiadomili niemieckich GOPRowców, a ja w tym czasie spokojne nakłoniłam kierowcę miejskiego autobusu, żeby odwiózł mnie na odpowiedni parking. Pamiętam, że byłam zaskoczona, że tak się o mnie martwili – mnie to jakoś zupełnie nie przeszło przez myśl.
Jak to się stało, że zostałaś zawodową blogerką, pisarką, a nawet producentką marki odzieżowej?
Zaczęłam pisać bloga trochę przez przypadek, obijając się przed maturą. Przez kolejnych kilka lat coraz bardziej się rozwijał, więc kiedy skończyłam studia, wiedziałam już, że nie będę musiała szukać pracy, mogłam spokojnie założyć własną firmę i skupić się na rozwijaniu swojego portfolio produktów i usług. Po kilku kolejnych latach razem z moją mamą założyłam Lunaby, czyli naszą markę piżamową, a w międzyczasie napisałam Slow Fashion, książkę o organizacji garderoby i Slow Life, książkę o życiu w zgodzie ze sobą. Myślę, że kluczową rolę odegrała tu konsekwencja w budowaniu swojej obecności online (w kwietniu stuknie mi 9 lat blogowania) i fakt, że naprawdę lubię to, co robię – zawsze wiedziałam, że jestem zbyt niecierpliwa, żeby odnaleźć się w etatowej pracy.
Która z tych aktywności stanowi dziś Twoją główną działalność?
Najwięcej czasu poświęcam blogowi i sprawom okołoblogowym, to też obszar, który przynosi mi największe dochody.
Twój blog gromadzi ogromną społeczność kobiet. Jak tego dokonałaś? Jakie czynniki są kluczowe do skutecznego budowania kobiecych społeczności online?
W moim przypadku była to na pewno konsekwencja, ale też traktowanie czytelnika jak kogoś znajomego, kogo cenimy i szanujemy – bez zbędnego sztywniactwa, ale też bez wciskania kitu czy robienia komuś wody z mózgu. Tradycyjne magazyny często wmawiają kobietom mnóstwo głupot (10 zabiegów, które MUSISZ WYKONAĆ, żeby poczuć się piękna!), więc na odskocznię w postaci szczerych, prawdziwych treści na pewno jest zapotrzebowanie. Na pewno przydaje się też poszukiwanie nowych formatów i szukanie treści, które zaangażują czytelnika. Główna zasada, która mi przyświeca, to „pisz takiego bloga, jakiego sama chciałabyś czytać”.
Czy uruchomienie własnej firmy produkcyjnej i sklepu było kosztowne pod względem finansowym? Jak zdobyłaś środki na rozpoczęcie takiej działalności?
W przeciwieństwie do początkującego bloga, początkująca marka odzieżowa to dość kosztowne przedsięwzięcie. Nasze koszty na start zamknęły się w kwocie 20 tys złotych. Nie korzystałyśmy z żadnego zewnętrznego finansowania, wykorzystałyśmy własne oszczędności.
Powiązane: Dlaczego nie powinnaś rzucać etatu, chcąc rozwijać swój pasjobiznes?
Co było dla Ciebie największym wyzwaniem podczasz uruchamiania i prowadzenia Lunaby?
Największym problemem było znalezienie godnych zaufania dostawców i podwykonawców. Branża odzieżowa nie tylko pilnie strzeże swoich tajemnic, ale też jest zanurzona w PRLu. Nikt nie odpisuje na maile, trzeba się po dziesięć razy przypominać, terminy traktowane są raczej jako niezobowiązujące wskazówki niż ustalenia. Mocno utrudnia to realizowanie zaplanowanych działań, na szczęście teraz mamy już siatkę współpracowników, na których możemy polegać.
Na rynku funkcjonuje wiele firm odzieżowych oraz marek, produkujących takie części garderoby jak bielizna i piżamki. Jaki był Twój pomysł na odróżnienie się od konkurencji?
Nie walczymy o to odróżnienie się jakoś szczególnie. Nie ma na rynku marki, która produkowałaby klasyczne, ładne piżamy z dobrych materiałów. Jest sporo marek, które szyją z popularnej dresowej dzianiny, ale to zupełnie inny rodzaj produktu. Mamy swoje klientki i skupiamy się na jak najlepszym spełnianiu ich potrzeb – to nasz priorytet.
Nawiązując do klientek, czy ciężko było pozyskać pierwszego klienta? Ile klientów pojawiło się w firmie w pierwszym miesięcu po uruchomieniu sklepu Lunaby?
Byłam w uprzywilejowanej sytuacji, bo od lat prowadziłam bloga, któremu przyświecały bardzo podobne wartości. Żeby Cię nie oszukać, poszłam sprawdzić nasze statystyki. W pierwszym miesiącu sprzedałyśmy 27 produktów.
Jakie działania marketingowe, promujące Lunaby, uważasz zatem za najskuteczniejsze?
Zdecydowanie mój blog! Nic nie działa lepiej, niż moje zdjęcia, w którymś z modeli i kod rabatowy dla czytelniczek bloga.
Czy dzisiaj łatwo jest założyć i utrzymać własny biznes?
Myślę, że tak samo łatwo, albo tak samo trudno, jak kiedykolwiek – jeśli podejdzie się do tego z głową, wszystko jest do zrobienia, ale trzeba się nastawić na sporo pracy.
A propos dużej ilości pracy, oprócz tego, że regularnie prowadzisz bloga i rozwijasz swoją markę odzieżową, napisałaś też dwie fantastyczne książki. Jak Ty na to wszystko znajdujesz czas? Czy masz jakieś sekretne sposoby na zarządzanie sobą w czasie?
Zarządzanie sobą w czasie, widzę tu wpływ fantastycznej Pani Swojego Czasu! Nie jestem z natury zorganizowaną osobą, w przeciwieństwie na przykład do mojej mamy, dlatego wypracowałam sobie bardzo restrykcyjny system pracy, który pozwala mi konsekwentnie posuwać do przodu obszary, na których mi zależy.
Powiązane: Wywiad z Olą Budzyńską, Pani Swojego Czasu
Po pierwsze, zlecam na zewnątrz wszystko, co mogę. Jeśli tylko jest jakieś zadanie, którego nie muszę wykonywać sama, staram się je komuś zlecić. Idealnie, jeśli jest to ktoś lepszy ode mnie.
Po drugie, nauczyłam się oddzielać rzeczy ważne od pilnych i to te pierwsze wykonuję najpierw i poświęcam im najwięcej uwagi. Z niektórych rzeczy zrezygnowałam – nie jestem na przykład w stanie odpisać na wszystkie maile czytelniczek i już się za to nie biczuję.
Po trzecie, nauczyłam się pracować w skupieniu, pomagają mi w tym aplikacje, zwłaszcza StayFCSD, która blokuje wszystkie strony internetowe, poza potrzebnymi mi do pracy. Pozbyłam się też walla na Facebooku za pomocą wtyczki News Feed Eradicator.
I po czwarte, jeśli pracuję nad jakimś większym tekstem czy produktem, a zwykle pracuję, to zajmuję się nim przez dwie godziny zaraz po przebudzeniu, zanim wciągnie mnie codzienny kołowrotek. Wyznaczam też sobie limity (minima) znaków, których staram się przestrzegać.
Jesteś bardzo aktywna. Jak wygląd Twój typowy dzień ?
Absolutnie nie, jestem raczej typem koali, który najchętniej cały dzień żułby eukaliptus na gałęzi. Niestety lubię też zarabiać sensowne pieniądze, więc ta opcja póki co nie wchodzi w grę.
Czasem mam wyjazdy czy spotkania, ale staram się mieć jak najwięcej „typowych” dni, bo to właśnie wtedy popycham projekty do przodu i czuję się najbardziej usatysfakcjonowana.
Mój idealny dzień wygląda tak:
6:20 wstaję razem z moim chłopakiem, który zaczyna się szykować do pracy, ubieram się, robię mu kanapki i blenduję jakiś szybki koktajl z owoców i warzyw, naszą oszukańczą poranną porcję witamin, przemyconych w napoju
7:00 siadam do mojego dłuższego pisarskiego projektu czy innej kreatywnej rzeczy, którą akurat się zajmuję
Powiązane: Jak wygląda typowy dzień 5 przedsiębiorczych kobiet, które warto znać
9:00 jem śniadanie, czasem odpowiem jeszcze na jakieś maile, wychodzę z psem
10:00 – 16:00 pracuję nad tym, czym akurat w danym tygodniu się z moim zespołem zajmujemy – to może być wszystko, od przygotowania koncepcji grafik do newslettera, przez pisanie postów na bloga, po robienie wywiadów czy zdjęć. Staram się te ważniejsze rzeczy robić na początku. Mam też w środku kilka przerw, między innymi dłuższą na gotowanie obiadu czy sport.
17:00 wychodzę z psem, a potem oddaję się przyjemnościom typu czytanie książek, tańczenie z moim chłopakiem (zapisaliśmy się na kurs i moja wrodzona kompetetywność każe mi ćwiczyć figury do upadłego!), albo relaksuję się przy moim ukochanym ASMR (przypis red. – Autonomous sensory meridian response), czyli dziwacznej, ale naprawdę skutecznej terapii zdjęciami.
W weekendy nie pracuję.
Co sądzisz o work life balance? Czy w Twoim przypadku (kiedy pracy jest tak dużo i która na dodatek mocno przeplata się z życiem prywatnym) jest on możliwy?
Myślę, że to bardzo potrzebne i osoby, które w niego nie wierzą, są po prostu kiepskie w zarządzaniu czasem – czy sobą w czasie. Wierzę, że zachowując ten odstęp można i pracować, i odpoczywać dużo bardziej wydajnie i przede wszystkim nie spędzać całego swojego życia w pracy. Bardzo o niego walczę i moim celem jest np. skrócenie czasu pracy o godzinę lub dwie. Czasem zdarza mi się dokańczać sprawy popołudniami i strasznie jestem wtedy na siebie zła i mam wyrzuty sumienia wobec mojej rodziny.
Twoje sposoby radzenia sobie ze stresem?
Po pierwsze, dobra organizacja pracy i nie zostawianie niczego na ostatnią chwilę – to daje ogromny psychiczny komfort. Po drugie, oszczędności – to daje jeszcze większy psychiczny komfort. Po trzecie, zadanie sobie pytania „jakie to będzie miało znaczenie za rok”. I po czwarte, wspomniany uż ASMR – to moje odkrycie wszechczasów!
W przedsiębiorczości kluczowa jest wytrwałość. Jak znaleźć w sobie motywację w długotrwałym dążeniu do celu?
W blogowaniu to proste, bo są czytelnicy, którzy czekają na nasze teksty. Bardzo pomaga też posiadanie zespołu – jako szefowa nie możesz sobie pozwolić na leserstwo, bo jaki dajesz przykład? Dobrym sposobem jest też rozpisywanie większych zadań na małe kroki. No i najważniejsze – musimy się zastanowić, dlaczego właściwie robimy to, co robimy – jeśli nie możemy takiego powodu znaleźć, to może warto odpuścić?
No właśnie, a co dzisiaj jest Twoim celem?
Wypracowanie takiego systemu, który sprawi, że moje dochody będą możliwie zbliżone do pasywnych. Nie odpowiada mi system, w którym zarabiam tylko wtedy, kiedy pracuję. A z bliższych planów, chciałabym kończyć pracę o godzinę, a najlepiej dwie wcześniej.
Brzmi super! Twoja ulubiona książka, którą poleciłabyś naszym Czytelniczkom?
Po pierwszej fazie zachłyśnięcia się biznesowymi książkami, rzadko po nie sięgam, myślę, że godny polecenia jest „Essentialism” McKeowna. Porusza bardzo powszechny problem „zbyt cienkiego rozsmarowania na zbyt dużej kromce”, czyli działania w piętnastu kierunkach na raz, co nie pozwala nam na satysfakcjonujący progres w żadnym z nich.
Czytam za to powieści. Ostatnio bardzo spodobała mi się „Tajemna historia” Donny Tartt.
Ciekawe rekomendacje. Czy jest coś, co chciałabyś przekazać naszym Czytelniczkom?
Tak! Nie bójcie się konkretnie podchodzić do biznesu, nie bójcie się też mówić i myśleć o zarabianiu sensownych pieniędzy. Mam wrażenie, że wiele ośrodków kobiecej przedsiębiorczości promuje „artystyczne realizowanie się”, „biznes z kobiecą duszą” i inne zasłony dymne na nieprofesjonalne podejście do twardych cyferek. Cyferki muszą się zgadzać i nie ma się co krygować przed sięganiem wysoko.
Zdecydowanie popieram. Serdecznie dziękuję za tak interesującą rozmowę i podzielenie się Twoimi doświadczeniami. Życzę powodzenia w realizowaniu kolejnych projektów! 🙂
PS Jak Wam się podoba dzisiejsza rozmowa i wybór gościa? Jeśli uważacie wywiad za wartościowy i inspirujący, to podzielcie się nim proszę z innymi, udostępniając go na Facebooku – będę ogromnie wdzięczna!
Śledź