“Musiałam stworzyć sobie takie stanowisko pracy, gdzie będę mogła najlepiej spożytkować moją energię i wypełniać moją misję” – wywiad z Angeliką M. Talagą (Gąsior)

[ 8- 10 min czytania]
Prowadzi firmę Godmother, dbając o rozwój intelektualny dzieci i ich przedsiębiorczość. Jako przedstawicielka nurtu nowoczesnej pedagogiki, promuje niekonwencjonalne rozwiązania w tych dziedzinach. Marzy, by każde dziecko wykorzystywało potencjał swojego umysłu i rozwijało swoje indywidualne talenty. Zapraszamy do rozmowy z Angeliką M. Talagą (Gąsior).
1. Czy w dzieciństwie chciałaś zostać pedagogiem?
Wręcz przeciwnie. Wydawało mi się, że musiałoby mi się bardzo w życiu nie udać, żeby zająć się pedagogiką. Życie sobie ze mnie ewidentnie zakpiło 🙂 Teraz widzę, jakie miałam przekonania i jak zmieniło się moje myślenie, gdy zobaczyłam, co się pod tym kryje. Dziś budzę się i zasypiam z myślą o edukacji.
2. Co więc sprawiło, że zaczęłaś zajmować się rozwojem dzieci?
Od dziecka byłam bardzo ambitna. Póki szkoła mi wystarczała, byłam prymuską i laureatką szkolnych konkursów. Potem stopniowo traciłam respekt do szkoły, spadały więc moje wyniki, a moją ambicję i aktywność przenosiłam na zajęcia pozaszkolne. Koniecznie chciałam “wykorzystać swój potencjał”.
Szybko zaczęły się pojawiać takie przesłanki: „Szkoda, że tego czy tamtego nie uczyłam się, jak byłam mała. Byłabym teraz mistrzem i to co teraz sprawia mi trudność, byłoby naturalne”. Notorycznie żałowałam, że moi rodzice czegoś nie wiedzieli “X” lat temu. W naturalny sposób zaczęłam gromadzić ciekawostki z zakresu wczesnego rozwoju dzieci, bo planowałam kiedyś zostać mamą. Chciałam zastosować to wszystko wobec własnych dzieci, by one nie musiały, tak jak ja, żałować. Tak się wszystko zaczęło.
Potem, będąc już osobą dorosłą, olśniło mnie, że potencjał dzieci jest ważniejszy niż mój. Bo dorośli jeśli chcą, to sami sobie poradzą. Jeśli nie chcą, nic im nie pomoże. Dzieci nie tylko mają większy potencjał, ale jeszcze mniejszym wysiłkiem można im otworzyć drzwi na możliwości, które trudno nam sobie nawet wyobrazić. A pewne elementy środowiska rozwojowego mogą zapewnić dzieciom tylko dorośli.
3. Dlaczego zdecydowałaś się założyć własną firmę?
Posiadanie własnej firmy było dla mnie oczywistością jeszcze zanim byłam pewna, że zajmę się rozwojem dzieci i edukacją. Już w liceum czytałam książki typu “Przedsiębiorcza kobieta”. Może dlatego, że mój tata był bardzo przedsiębiorczy i zaszczepił mi takie myślenie. A może dlatego, że kobieta posiadająca własną firmę, kojarzyła mi się z niewyjaśnioną mocą – businessman’i zawsze bardzo mi imponowali.
W przypadku obecnej firmy w zasadzie nie miałam wyboru. Jeśli chcę zrobić coś dobrego dla edukacji na własnych warunkach i tak jak to sobie wymarzyłam, to nie zrobię tego z perspektywy nauczyciela, dyrektora czy nawet ministra edukacji. Musiałam stworzyć sobie takie stanowisko pracy, gdzie będę mogła najlepiej spożytkować moją energię i wypełniać moją misję.
4. Rozumiem. Czym zatem jest Godmother?
Godmother to “matka chrzestna” wszystkich dzieci. Nigdy nie zastąpię mamy, bo mama jest jedyna w swoim rodzaju i kocha dziecko najmocniej. Tymczasem mama chrzestna również chce dla dziecka jak najlepiej i może zabieganą mamę w pewnych obowiązkach odciążyć. W czym ja odciążam?
Nikt dorosłych nie uczy, jak się wychowuje dzieci. Każdy z nas jednocześnie wykonuje jakiś zawód, specjalizuje się w jakiejś dziedzinie wiedzy i niezależnie od tego, stara się być najlepszym rodzicem, jakim potrafi. Jak się jednak okazuje, rozwój dzieci wcale nie jest tak oczywisty i mimo najpiękniejszych intencji rodzic wcale nie musi wiedzieć, jak najskuteczniej wyposażyć dziecko w umiejętności, które wydają się najważniejsze.
Godmother to miejsce, w którym dzieje się moja magia. To znaczy, śledzę wszystkie teorie pedagogiczne, badania naukowe z zakresu psychologii, neurologii ect. Czytam książki z zakresu rozwoju dzieci, teorii wychowawczych, jeżdżę na konferencje i sympozja naukowe… A potem całą wielką teoretyczną wiedzę testuję i na jej podstawie tworzę dla rodziców gotowe strategie i narzędzia. Staram się wyręczyć rodziców w tym, na co nie muszą mieć czasu i tworzyć gotowe rozwiązania w dziedzinach rozwoju dzieci, w których się specjalizuję.
5. Co było dla Ciebie największym wyzwaniem podczas uruchamiania i rozwijania firmy? Jak sobie z tym poradziłaś?
Prowadzenie firmy jest nieustannym wyzwaniem. Zmienia się tylko skala. Przede wszystkim biznes to osobna dziedzina wiedzy. Albo masz doradców, albo musisz się jakoś tego i owego nauczyć. Nieustannie więc czytam książki i robię kursy z marketingu, strategii biznesowych, zarządzania personelem, tworzenia marki etc. Oczywiście moja wiedza nie dorównuje zawodowcom i wcale do tego nie aspiruję. Uczę się wyłącznie na własny użytek i trochę też po to, by uniknąć uczenia się na błędach. Bo błędy w firmie ciągną za sobą koszty, czego już nie raz doświadczyłam.
Trudno też prowadzi się firmę, która nie opiera się na określonej usłudze czy produkcie. Daje to wolność, ale wolność ta mnie trochę obezwładnia. Bo nie dość, że ja sama mam milion pomysłów na rozwój, to oczywiście milion osób w moim otoczeniu ma milion własnych. Więc pod koniec dnia wydaje mi się, że powinnam napisać książkę, robić podcast, webinary, otworzyć gabinet, zajęcia dla dzieci, zajęcia w przedszkolach, wykładać na uczelni, nagrywać bajki, projektować gry planszowe, sprzedawać ebooki… Domyślasz się, jak to się kończy – nie robieniem niczego. Taki nadmiar pomysłów, gdzie każdy jest na wagę złota, po prostu paraliżuje! Długo sobie z tym nie radziłam. Dziś mam na to metodę – uczę się asertywnie mówić sobie i innym “świetny pomysł, co prawda nie ma już na niego miejsca w mojej trzyletniej strategii rozwoju firmy, ale nie omieszkam go sobie zapisać”.
6. W Twoim opisie znajdujemy informację „przedstawicielka nurtu nowoczesnej pedagogiki”. Czym jest nowoczesna pedagogika?
To sformułowanie jest trochę niefortunne. Od dawna zbieram się, by zmienić opis “O autorce” na stronie! Użyłam takiego zwrotu, bo nie pasuje do mnie nazwa “pedagog”. Pedagogiem jest przecież każdy nauczyciel, pracujący z zamiłowaniem w standardowym systemie. To czym się faktycznie zajmuję i co promuję to alternatywy wobec tego co powszechne. Edukacyjne elementy, które być może są nieznane czy niestandardowe, a jednak niejednokrotnie lepsze i skuteczniejsze. W skład tego wchodzi wiele elementów np. alternatywne systemy edukacji i modele pedagogiczne; neurodydaktyka; czy w końcu dziedzina, którą mam przyjemność poniekąd osobiście rozwijać – rozwój osobisty dla dzieci. Nowoczesne, ponieważ posiłkuję się najnowszymi doniesieniami nauki. W przeciwieństwie do uczelni wyższych, które kształcąc przyszłych nauczycieli, często korzystają z literatury z połowy ubiegłego wieku (sic!).
Taki bunt i cała ta alternatywa siedzi we mnie bardzo głęboko. Kiedy pewne elementy otoczenia są z nami wystarczająco długo, zaczynamy je traktować jak normę i przestajemy je kwestionować. I mimo, że szkołę ogólnie się krytykuje, a rodzice niby nie są z niej w pełni zadowoleni, to rozprawia się zwykle o elementach, mających nikłe znaczenie dla samego dziecka. Uważam się za jedną z tych osób, które na pewnym etapie życia zakwestionowały wszystko co dotyczy edukacji jako takiej i zaczęły szukać w tym wszystkim stałych fundamentów. Co jest celem edukacji, co jest naprawdę ważne, a co jest wytworem systemu. Wiele lat niepewności, poszukiwań i wytężonej edukacji, ale z dumą mogę stwierdzić, że pewne rzeczy już udało mi się ustalić. O wszystkim tym opowiadam moim czytelnikom na łamach bloga.
7. Uczysz dzieci przedsiębiorczości. Dlaczego dziecku potrzebne są takie zajęcia? W końcu nawet dorośli mają z tym problem.
W zasadzie to nie uczę dzieci, a uczę rodziców, jak mogą zaszczepiać tę przedsiębiorczość w maluchach. Jak rozumiem przedsiębiorczość? Osoba przedsiębiorcza niekoniecznie musi zakładać firmę. Jest to po prostu osoba kreatywna, odważna, pomysłowa, potrafiąca znaleźć rozwiązania w niestandardowych sytuacjach, elastyczna, ale też rozważna – potrafiąca kalkulować ryzyko, oszczędna etc. Nie ma to nic wspólnego z zasiadaniem z dzieckiem przy stole, tłumacząc, czym jest inflacja czy podaż. Później, owszem, nasze “przedsiębiorcze dziecko” może zakładać firmę, może też z sukcesem rozwijać się w korporacji, może być gospodynią domową, która świetnie zarządza budżetem domowym czy po prostu dorosłym człowiekiem bez długów.
Przedsiębiorczość, której uczę, to połączenie edukacji finansowej i rozwoju osobistego. Po pierwsze każdy z nas musi operować pieniądzem, a nikt nas nie uczy, jak to robić poprawnie (dlatego Polacy w statystykach wypadają tak słabo). Po drugie każdy z nas ma jakieś nawyki, bariery, cele czy marzenia, a z jakiegoś powodu o rozwoju osobistym słyszymy tylko w kontekście dorosłych, gdy już często jest wiele “do naprawiania”. Tymczasem wystarczy podstawowa wiedza, znajomość kilku strategii czy narzędzi, by rodzic zaszczepił w dziecku odpowiednie nawyki. I to prawda, nawiązując do Twojego pytania, WŁAŚNIE dlatego, że dorośli miewają z tym problem, warto rozpocząć edukację wcześniej, kiedy nauka jest naturalna i odbywa się niejako przypadkiem.
8. Jak najbardziej się z tym zgadzam. Jaki masz pomysł na zrewolucjonizowanie systemu edukacji w Polsce?
Nie chcę rewolucjonizować. Bo rewolucja rządzi się takimi prawami, że coś się dzieje nagle i idą za tym ludzie, którzy być może nie do końca rozumieją po co. A to rodzi niepotrzebne frustracje. Marzy mi się faktycznie zmiana, ale raczej oddolna. Do tej pory panowało przeświadczenie, że “szkoła nauczy”, że “trzeba iść do szkoły, bo to ważne dla przyszłości”. Tym samym rodzic niejako oddawał pałeczkę odpowiedzialności systemowi. Wiele się zmieni, jeśli tylko rodzic zechce wziąć odpowiedzialność za wychowanie i edukację dziecka, i świadomie wybierze, co ceduje na instytucje i specjalistów, a czym zajmie się osobiście. Nie ma dla mnie znaczenia, jak będzie wyglądał system, interesują mnie tylko dzieci, dlatego moim klientem docelowym jest rodzic. Bo to rodzic może najwięcej.
9. Twoje stanowisko wobec systemu nauczania jest dość radykalne, krytykujesz powszechnie obowiązujący system edukacji. Za pewne znajdujesz tak samo wielu zwolenników, jak i przeciwników. Jak sobie radzisz z krytyką i niepochlebnymi opiniami?
O dziwo mam zdecydowanie więcej zwolenników, a przynajmniej Ci przeciwnicy zgłaszają się do mnie w mniejszości. Jak sobie mimo wszystko z tym radzę? To zależy. Jeśli spotykam konstruktywną krytykę, to staram się wysłuchać i często się z nią zgadzam. Częściej spotykam jednak osoby, które chcą podzielić się ze mną ‘własną opinią’ na temat edukacji, przy czym obnażają swoją niewiedzę. Krytyka też wynika z faktu, że w jakiejkolwiek formie czy wystąpienia czy artykułu muszę stosować skróty myślowe. Nie pociągnę przecież wszystkich wątków na raz, a edukacja i rozwój dzieci to tak skomplikowane tematy, że na to trzeba patrzeć z różnych perspektyw. A jeśli o czymś nie dopowiem, to zaraz znajdzie się ktoś, kto powie “no tak, ale co z tym i z tamtym”. Jeśli mam okazję rozmawiać, dopowiedzieć, to konsensus jest możliwy. No i jest trzecia grupa, tak zwanych hejterów, którzy nie zadają sobie nawet trudu odniesienia się do czegoś, tylko piszą, że jestem głupia czy brzydka – tych uważam za wliczone ryzyko zawodowe. Zawsze znajdą się tacy, jeśli wyjdziesz przed szereg. Jak wszystko inne zawodzi, to mam męża i mamę. W chwilach bezsilności mąż mnie musi “ukochać”, a mama odbiera “marudzące” telefony.
10. Jesteś bardzo aktywna. Jak wygląda Twój typowy dzień?
Muszę się nieustannie, mocno motywować, by utrzymać tę aktywność na satysfakcjonującym poziomie. Mam taką przypadłość, że popadam ze skrajności w skrajność zależnie od ilości zajęć. Jeśli jestem zajęta i zawalona obowiązkami, to całymi miesiącami wstaję o świcie, ćwiczę jogę, medytuję, czytam książkę, a potem pracuję do dziesiątej wieczorem z przerwami na posiłki. Ale jeśli mam niesprecyzowane plany czy obowiązki, to potrafię wstać o dziesiątej, do obiadu robić coś nieproduktywnego w sieci, a dopiero po obiedzie nadrabiam zaległości z pracy. Ale mam coś, co niezawodnie pomaga. Jestem od tego poważnie uzależniona. Uzależniona od zmian! Mam dość dziwne usposobienie i niczym powietrza potrzebuję od czasu do czasu wprowadzać w życie mniej lub bardziej radykalne rewolucje. One paradoksalnie wyznaczają mi pewien rytm i określają mój poziom aktywności zawodowej. Jeśli za długo działam rutynowo, moja efektywność drastycznie spada. Wtedy wiem, że potrzebny jest przełom. Może to być zmiana stylu jedzenia, zmiana porannego rytuału, zmiana koloru ścian w biurze czy organizacji na biurku, zmiana szablonu na blogu, zmiana fryzury, rodzaju aktywności sportowej, dołączenie do nowego klubu czy stowarzyszenia… Wciąż próbuję nowych rzeczy.
11. Wow! Skąd czerpiesz inspiracje do Twoich działań zawodowych?
Ciągle skądinąd. Przede wszystkim z tego, że moja praca jest naprawdę moją pasją. Odkąd pamiętam filtruję wszystko, co widzę i słyszę przez pryzmat rozwoju, i edukacji. Szybko więc łączę branżowe fakty i widzę nowe możliwości.
Inspirują mnie inni przedsiębiorcy. Kiedy widzę osoby, które odniosły spektakularny sukces naprawdę czuję, że nie dostały tego za darmo. Wtedy myślę, “no Talaga, chcesz sięgać po szczyty, to się nie opierdzielaj”. Kiedy widzę osoby z mojego otoczenia, które z perspektywy osoby trzeciej osiągają milowe kroki w rozwoju, a tak naprawdę widzę tę mrówczą pracę. Wtedy myślę “zobacz, jemu też się nie chciało, też był zagubiony, ale ten krok milowy zrobił krok po kroczku, to ty też zrób tylko kroczek”.
Inspirują mnie historie ludzi, bohaterowie filmowi, książki biznesowe i self-help. Zupełnie poważnie odpowiadając na pytanie, jestem takim ciężkim typem, który, aby być produktywnym, musi inspirować się nieustannie. I to rotująco – co chwila czymś innym.
12. Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość. Czy będziesz rozwijać nowe projekty?
Rok 2016 zapowiada się ciekawie. Po pierwsze i najważniejsze w lipcu urodzę córkę! Sama ciąża już wiele zmieniła, nie wyobrażam sobie nawet co zmieni córa. Nie mogę się doczekać.
Nie poprzestaję jednak na macierzyństwie, mam tak komfortową sytuację, że mogę kontynuować rozwój i swój, i firmy. W październiku rozpoczynam studia podyplomowe z neurodydaktyki. Również jesienią szykuję zmiany w firmie. Po pierwsze rebranding – nowe logo, nowa strona, nowa identyfikacja marki. Po drugie podcast – mam nadzieję, że gadając, będę w stanie dać upust swojej potrzebie dzielenia się wiedzą.
13. Rzeczywiście szykuje się wiele znaczących zmian. Jaką JEDNĄ najważniejszą radę, dotyczącą rozwoju dzieci, dałabyś naszym czytelniczkom, które są mamami?
Dzieci stać na o wiele więcej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Marzę o tym, by potencjał, z z jakim rodzą się dzieci, spotkał się z możliwościami, które są w stanie zapewnić tylko rodzice. Moja rada: Nie zostawiaj rozwoju dziecka innym, a już na pewno nie licz na szkołę.
Serdecznie dziękuję za inspirującą rozmowę i życzę realizacji wszystkich planów!
Śledź